Hania
Szczęście – pojęcie bliżej nieokreślone, różnie definiowane i często tak odlegle dla zwykłego człowieka. Tak niegdyś je opisywałam. Odkąd pamiętam pragnęłam dążyć do tego by być szczęśliwą osobą. Szukałam w wielu miejscach: w hałasie, używkach, poczuciu samowystarczalności – bezskutecznie.
Pewnego dnia odkryłam, że mogę osiągnąć ten stan tylko wtedy jak bliżej poznam Boga. W życiu jednak zazwyczaj jest tak, że gdy odkryjemy dobrą prawdę za chwile pojawia się milion myśli, pytań i wątpliwości, które starają się ją podważyć. Zrodziły się zatem i w moim sercu pytania i wątpliwości: Ale gdzie go szukać? Czy ja, jako niedoskonały człowiek jestem godna by w ogóle o nim mówić? Przecież nie dam rady się zmienić, za późno. Kiedy moje serce targane było przez brak nadziei i pesymizm, Bóg uspokoił je i pozwolił zrozumieć, że:
„Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.”
II Kor. 5, 17
To wspaniale uczucie zostać obmytym z grzechów. Lekkość powoduje, że unosisz się ponad ziemią. Czułam, że Bóg (który nie raz działał w moim życiu) teraz naprawdę mnie przytulił swoją łaską. Wiedziałam, że samej trudno mi będzie trwać w wierze, zdawałam sobie sprawę także z tego, że entuzjazm może mnie wkrótce opuścić a codzienność skutecznie rozczarować. Zaczęłam szukać wspólnoty, która podobnie jak ja chciała płynąć pod prąd w rzece niedoskonałości dzisiejszych czasów. Poszukiwania rozpoczęłam wraz z moją przyjaciółką, którą w owym czasie Bóg też mocno przytulił. We dwie było nam raźniej. Wychowana zostałam w tradycji Kościoła Katolickiego. Niestety mimo moich wcześniejszych poszukiwań nie spotkałam duszpasterza, który pomógłby mi się rozwijać duchowo. Czułam, że Bóg wybrał dla mnie inny sposób na to by łatwiej mi było przy Nim trwać. Po trzymiesięcznych poszukiwaniach w lutym 2007 roku trafiłam do K5N. W maju 2007 roku przyjęłam Chrzest deklarując tym samym chęć zjednoczenia się z Chrystusem. To była najlepsza decyzja jaką podjęłam w życiu. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez Jezusa. Moje pierwsze prawdziwe kontakty z Ojcem przebiegały dwupoziomowo: funkcjonowałam we wspólnocie K5N a poza tym starałam się budować swoje relacje z Bogiem na porządnym fundamencie – Słowie Bożym. Biblię czytałam już znacznie wcześniej, lecz wtedy koncentrowałam się na szczegółach a zapominałam o wchłanianiu prawd ogólnych, które prowadzą do Stwórcy. Po nawróceniu zaczęłam czytać Słowo prawdziwie to znaczy w połączeniu z modlitwą. Rozmowy z Bogiem są dla mnie jak powietrze, po prostu nie umiem już bez nich żyć.
Osobie, która jest na etapie życia podobnym do mojego z przed roku chciałabym zaświadczyć, że wybranie Jezusa jako swojego Pana i Przyjaciela jest najwspanialszym momentem w życiu będącym przejawem wolnej woli, którą otrzymaliśmy od Ojca. Czasem sama deklaracja wymaga dużo odwagi, ale Bóg zawsze daje jej tyle ile potrzebujemy. Należy również pamiętać, że deklaracja jest jedynie wstępem do prawdziwego rozwoju duchowego i od nas zależy, na jakim fundamencie zbudujemy swoją wiarę. Ja sama wiem, jako osoba o „trudnym charakterku” ile buntowniczych łez czasem trzeba było wylać aby zaufać wbrew nadziei. Przede mną jeszcze długa droga, podczas której z pewnością będę się potykać o własne niedoskonałości, ale myśl o tym Kto na końcu tej drogi na mnie czeka powoduje, że radośnie zaczynam podskakiwać. Teraz szczęście ma dla mnie zupełnie inne znaczenie:
Bóg = szczęście – Wszechogarniający, Niezdefiniowany i często tak bliski zwykłemu człowiekowi.
Hania