Po co żyję?

Abraham, wbrew beznadziei, mając nadzieję uwierzył, aby stać się ojcem wielu narodów, zgodnie z zapowiedzią: Takie będzie twoje nasienie. Rz 4:18

Kochani,
Czy wiemy i jesteśmy przekonani o tym, jaki jest sens naszego istnienia? Właściwe wychowanie dzieci? Znalezienie bogatego męża? Wypełnianie dobrych uczynków? Inwestowanie w swój duchowy rozwój? Wybudowanie domu, spłodzenie syna, zasadzenie drzewa? Cóż, nie powiem nic nowego, jeżeli zacytuję aktualny dla nas nakaz, czyli nieśmiertelny fragment z Ewangelii Mateusza:

Idźcie więc i pozyskujcie uczniów pośród wszystkich narodów. Chrzcijcie ich w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Mt 28:19

Tak, to jest sens naszego istnienia. Niby oczywiste, a jednak… Czy każdy z nas może stanąć przed lustrem i powiedzieć: Tak, pozyskałem dziesiątki, ba, setki, uratowałem im życie, przyprowadziłem do Ojca, przeprowadziłem przez trudne chwile, pomogłem dojrzeć?

Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę tego powiedzieć o sobie. A przecież Jezus wyraźnie powiedział o uczniach, w liczbie mnogiej i to jeszcze o uczniach spośród wszystkich narodów. Duże wyzwanie (tak jak to, postawione przed Abrahamem). Czy to znaczy, że Bóg ma wobec mnie inny plan niż ten, który przedstawił Jezus zanim odszedł do Ojca? Czy moim powołaniem nie jest pozyskiwanie uczniów? Może, skoro kiepsko mi wychodzi, mam robić coś szczególnego, coś innego? Może czegoś mi brakuje i muszę się dowiedzieć czego? Nie, kochani. Bóg ma wobec mnie właśnie taki plan, jaki został zapisany w Ewangelii Mateusza. Więcej, Bóg wyposażył mnie we wszystko, czego potrzeba, by ten plan zrealizować, niczego mi nie brakuje. I to dotyczy każdego z nas. Czy nie jest jednak tak, że czasem, inaczej niż Abraham, poddajemy się beznadziei? Wydaje się nam, że skoro nie pozyskaliśmy tysięcy, to w naszym życiu nie widać Bożej mocy, że czegoś nam brak… Wiecie, wydaje mi się, że tak niewinnie zaczyna się zwiedzenie. Tak, to poważna sprawa. Wówczas bowiem odpuszczamy sobie, myślimy, że nakaz misyjny został skierowany do kogoś innego, lepszego. Albo przeciwnie – zaczynamy się skupiać na sobie, rozczarowanie pokrywamy poszukiwaniami coraz to nowych duchowych doznań, zamiast wychodzić na zewnątrz, zamykamy od środka całe wspólnoty. Tymczasem Nasz Wspaniały Ojciec już dał nam wszystko, czego nam potrzeba. Jedyne, co musimy zrobić, to Mu zaufać. I iść, i pozyskiwać uczniów. Bo taki jest właśnie cel naszego życia. I jeżeli będziemy posłuszni i pełni wiary – tak jak Abraham – ten cel zostanie w 100 proc. wypełniony – tak, jak w przypadku Abrahama.

Z miłością,
Marta Wodniczak