Słowo na 2004
W tym co jest mego Ojca Ja być muszę… Kolejny rok. Czas na remanent również w życiu osobistym. Czas na ponowne przeliczenie wszystkiego, co jawi się nam jako osiągnięcie lub porażka, na „walutę” Królestwa Bożego. Nie ma przy tym lepszej księgi niż Biblia. Nie ma przy tym lepszego sposobu niż rozmowa z Bogiem. Tym razem zaczerpnijmy inspirację z historii o dzieciństwie Jezusa. Mowa o tym w drugim rozdziale Ewangelii według Łukasza, w wierszach 39-52. Warto przeczytać cały ten fragment. Nam jednak chodzić będzie głównie o zdanie, z którego zaczerpnęliśmy tytuł naszego rozważania, to znaczy: W tym, co jest mego Ojca, ja być muszę (w. 49). Sięgnij teraz po papier, włóż między palce pisadło, i przygotuj się na zapisanie tego, co w trakcie rozważania skrystalizuje ci się jako wezwanie do czynu.
Przede wszystkim warto zauważyć, że dla tych, którzy usłyszeli słowa dwunastoletniego wówczas Jezusa, a byli to Jego Rodzice, jawi się On jako Jezus nierozpoznany. Wychowywali Go od dwunastu lat. Przebywali z Nim na co dzień. Sypiał w ich łóżku. Jadł przy ich stole. Im zadawał swoje pierwsze dziecięce pytania. A jednak nie rozpoznali Jego prawdziwych zainteresowań. Inaczej nie musieliby Go szukać w Jerozolimie aż tak długo. Dlaczego dopiero na trzeci dzień skierowali swoje kroki do świątyni? Gdzie szukali Go przez dwa wcześniejsze dni? Na placach zabaw? Na bazarach? Widać wydawało im się, że świątynia jest jednym z Jego dalszych zainteresowań. A gdy już dotarli do świątyni, to ciekawe po co? Czy po to, by Go tam znaleźć? Czy może po to, by się tam modlić o Jego znalezienie? Być może żyjesz z Panem od wielu już lat. Czytasz na co dzień Jego Słowo. Zasypiasz z Jego imieniem na ustach. Dziękujesz Mu za powszedni chleb, kiedykolwiek zasiadasz przy swoim stole. Ale czy naprawdę znasz Jego prawdziwe zainteresowania? Dokąd w minionym roku najchętniej kierowałeś swoje kroki? Do miejsc rozrywki? Do centrów handlowych? Do internetowych kafejek? Czy myśl o wybraniu się do świątyni przychodziła ci do głowy dopiero na trzeci dzień? Czy podobnie jak On żyłeś w cieniu postanowienia: W tym, co jest mego Ojca, ja być muszę? Jeśli masz pod ręką kartkę papieru, to jest to właściwy moment, by odpowiedzieć sobie na pytania: Dokąd mnie ciągną moje pragnienia? Dlaczego ja pragnę być w tym, co jest mego Ojca – albo dlaczego mi tego pragnienia brak? Jan Złotousty zauważył, że jeśli ktoś zabiega o sprawy ziemskie z pominięciem spraw nieba, ostatecznie straci i jedne i drugie. Kto jednak przedkłada sprawy nieba ponad sprawy ziemi, jedne i drugie zyska. Ale idźmy dalej. Co to właściwie znaczy być w tym, co jest mego Ojca? Być w tym, co jest naszego Ojca, znaczy zajmować się tym, czym On się zajmuje, uczestniczyć w realizacji Jego planów. Lecz jak przekonać się, czym On się zajmuje? Jak rozpoznać Jego plany? Nie ma lepszego sposobu niż rozmowa z Nim. W Zborze, któremu służyłem przez dwanaście lat, ustalił się zwyczaj przestrzegania miesiąca stycznia jako miesiąca modlitwy i postu. Ten zwyczaj niejedną osobę nauczył słuchania Boga. Nie ma w życiu ludzkim piękniejszego momentu, nie ma bardziej fascynującego przeżycia niż usłyszeć głos Boga. Modlitwa to nie tylko mówienie do Niego. Modlitwa to również słuchanie Go. Post to nie terroryzowanie Boga głodem. Post to przygotowywanie własnego jestestwa na przyjęcie Jego odpowiedzi. Pozostaje jeszcze lektura Biblii. Biblię należy czytać, rozważając ją z jej Autorem. Wtedy jej słowa są w stanie rozsadzić nasze schematy, utarte wyobrażenia, dać nam dostęp do rozpoznania prawdziwych zainteresowań Jezusa. Kto zna Jego zainteresowania, nie znajduje Go dopiero na trzeci dzień. Znów sięgnij po papier i odpowiedz sobie na pytanie: Czym w moim życiu Jezus byłby najbardziej zainteresowany? Przed nami jednak jeszcze kilka spraw do odkrycia. A mianowicie, co wyrażają słowa: Ja być muszę? Przymus czy pragnienie? Fakt, że Rodzice nie mogli znaleźć chłopca Jezusa na ulicach i w zaułkach Jerozolimy aż przez trzy dni, zdaje się świadczyć o tym, że Go tam po prostu nie było. Przez trzy dni przebywał w świątyni. I bynajmniej nie snuł się tam z kąta w kąt przepędzany lub niezauważony. Rodzice zastali Go w towarzystwie całej grupy nauczycieli. Nie tylko ich słuchał i pytał. Wprawiał ich też w zdumienie swoimi odpowiedziami. Sami Rodzice, gdy Go zastali w takich okolicznościach, byli zdziwieni. Nie wygląda zatem na to, aby Jezus przebywał w świątyni z przymusu. Był On raczej w swoim żywiole. Słowa: Ja być muszę, wyrażały Jego wewnętrzną potrzebę. Czy żyjesz dla spraw Bożych z przymusu czy z wewnętrznej, naturalnej potrzeby? Czy postępujesz według Jego wskazań dlatego, że się Go boisz, czy dlatego, że samo twoje odrodzone jestestwo składa się z Jego woli? Jeśli przypadkiem nad twoim duchowym życiem ciąży widmo bata, to pozwól, że ci powiem: Albo nie wyszedłeś jeszcze z zasikanych pieluch duchowości, albo gorzej: nie masz najmniejszego pojęcia o pięknie planów Bożych, jesteś niewolnikiem zła, a nie dzieckiem Ojca światłości. Nie musisz jednak pozostawać w swoim tragicznym stanie. Potraktuj słowa Jezusa jako swój złoty wiersz. Naucz się go na pamięć. I powtarzaj go z modlitwą, z refleksją nad sensem wszelkich spraw; powtarzaj tak długo, aż słowa: Ja muszę, będziesz mógł bez przymusu, z całkowitą ulgą wypowiedzieć – podobnie jak Jezus – ja pragnę. Wolność, którą daje Bóg, jest wolnością do pragnień, które przemieniają rzeczywistość. Dla tych, którzy zgubili Jezusa. Być może skończyłeś miniony rok z wnioskiem: Gdzieś po drodze zgubiłem Jezusa. No cóż, lepszy taki wniosek niż oddalanie się od Jerozolimy, niż życie w fałszywym mniemaniu. Czy to odkrycie napawa cię taką samą paniką, jak Marię i Józefa? Oby tak było. Z pewnością łatwiej ci się utożsamić z ich uczuciami, jeśli zdarzyło ci się, że twoje dziecko nie wróciło na czas do domu z saneczkowania. Albo jeśli po dwudziestej trzeciej wciąż na progu twego domu brakowało nastoletniej pociechy. Bez wątpienia Maria powiedziała prawdę, gdy zwróciła się do Jezusa z wyrzutem: Dziecko, dlaczego nam to zrobiłeś? Popatrz, twój ojciec i ja szukaliśmy Cię z bólem serca. Wtedy Jezus im odpowiedział: Co się stało, że Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że w tym, co jest mego Ojca, Ja być muszę? No właśnie nie wiedzieli… My jednak się dowiedzmy, że Jezus nie jest trudny do odnalezienia, jeśli szuka się Go tam, gdzie On jest, to znaczy w tym wszystkim, co jest Jego Ojca. Najszczersze łzy nie sprowadzą Jezusa na twoje grzeszne bezdroża. Nie wzbudzisz w Nim poczucia winy lamentem: Coś Ty mi zrobił! Lecz jeśli szczerze chcesz Go znaleźć, z adresem nie ma problemu. Nie szukaj Go po całych dniach w ludnych i pustych zaułkach miasta. Idź prosto do świątyni Jego Słowa.
Piotr Zaremba