Potrzebna terapia?
Kochani,
Kiedy porządkowałam wczoraj różne papiery, wpadł mi w ręce list, który nasz syn Julek napisał w grudniu do Mikołaja. List jest krótki: „Drogi Mikołaju, chciałbym dostać: PSP, telefon, ochraniacze, półkę i piłkarską koszulkę. Oczywiście jeśli chcesz daj mi też inne prezenty. Julian W.”
Pamiętam, że kiedy przeczytaliśmy ten list pierwszy raz, w grudniu, bardzo nas ubawił. Ale też zdziwił. – Po co ci półka, synku? – zapytaliśmy.
Julek wydawał się jeszcze bardziej zdziwiony: – Jak to po co? Na puchary i medale!
Jeżeli więc ktoś z nas ma kiepskie zdanie o sobie, sądzi że niczego wielkiego w życiu nie dokona, może się udać na terapię do naszego syna.
Lub bardziej wnikliwie czytać Biblię.
Kojarzycie te historie o nakarmieniu pięciu i czterech tysięcy? Pamiętacie, co dokładnie pan Jezus zrobił?
– Nie muszą odchodzić – powiedział o tłumie wygłodniałych, zmęczonych ludzi, zebranych daleko od jakiegokolwiek sklepu lub gospody. – Wy dajcie im jeść – dodał, ku bezmiernemu zdziwieniu uczniów. Wydawało im się, że prośba Jezusa nie miała sensu. W końcu sami mieli tak niewiele – tylko pięć chlebów i dwie ryby.
Jezus nie skrytykował ich jednak, nie rzucił: – Nie macie nic więcej?! Jesteście beznadziejni, przecież nic z tym nie zrobimy, zabierajcie te swoje chlebki!
Nie, Jezus wziął te żałosne resztki i dokonał cudu.
I chociaż mógł zrobić to samo, nie używając tych kilku chlebków i rybek, to jednak tak nie postąpił…
Choćbyśmy więc dysponowali żałosnymi resztkami talentów, okruchami umiejętności, strzępkami wiary i miłości, oddajmy to wszystko w ręce Jezusa i pozwólmy Mu działać. I lepiej zawczasu przygotujmy półkę na puchary – na pewno się przyda!