Psalm 53
Najpierw to co pierwsze: modlitwa. Od dawna już, jako kościół, styczeń poświęcamy modlitwie. Jest to jedna z piękniejszych praktyk naszej wspólnoty. Daje też okazję do głębszej refleksji na temat tej najważniejszej i najpiękniejszej sfery życia z Bogiem.
Modlitwa – obok takich czynności jak jedzenie i picie, i utrzymywanie higieny osobistej – należy do najczęstszych praktyk chrześcijanina. Niewykluczone, że modlimy się częściej niż czytamy Pismo Święte – bo nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie spocząć myślą i wzrokiem na kartach Biblii. Z Bogiem możemy być zawsze i wszędzie: w tramwaju, na stanowisku pracy, w trakcie egzaminu. On jest wszechobecny. Pismo Święte dostarcza wielu przykładów modlitwy. Pochodzą one od kobiet i mężczyzn, chłopców i dziewcząt – a uczą choćby tego, że modlitwa, w najprawdziwszym sensie, jest byciem z Bogiem.
On jest żywą osobą. To nie fikcyjny twór naszej wyobraźni. Modląc się rozmawiamy z Kimś, nie z własną jaźnią. Nie jest prawdą – jak to ktoś ujął – że gdy się modlimy, wówczas jedna warstwa naszej świadomości mówi do drugiej, a ta druga odpowiada pierwszej. Modląc się stajemy wobec Kogoś, kto jest, kto myśli, kto czuje, kto decyduje, kto mówi. Jego odpowiedzi są Jego odpowiedziami, a nie naszymi własnymi odkryciami. W naszych rozmowach z Bogiem On jest wypowiadającą się stroną. Jego sądy, zdania, wypowiedzi odciskają swój sens na świadomości zupełnie tak samo jak wpadające w oko obrazy lub ciągi czytanych sylab, zasłyszane słowa, czy wywoływane z pamięci wspomnienia. To, co w modlitwie powiedział nam Bóg, można zapisać w pamiętniku, można na tym budować własną historię z Bogiem. Psalm 51 jest jednym z przykładów życia modlitewnego. Znany to Psalm. Lubimy jego autentyzm. Wyszedł on spod pióra człowieka, który w swoim życiu poważnie nabroił. Chodzi oczywiście o Dawida. Zachował się on nie tylko niehonorowo, nie tylko nie po dżentelmeńsku i nie tylko podle. Bezczelnie uwiódł żonę jednemu ze swoich najwierniejszych żołnierzy i, gdy nie dało się tego ukryć, z zimną krwią ukartował jego śmierć. Jako mężczyzna rumienię się za Dawida. Jako człowiek czuję ból. Jako chrześcijanin myślę o moim strasznym grzechu i podziwiam Boga, że nawet takich jak Dawid i ja nie odrzuca. Psalm Dawidowy, gdy wdał się z Batszebą i przyszedł do niego prorok Natan. Historyczne Księgi Starego Testamentu informują nas o tej wizycie Natana. Prorok przyszedł obnażyć grzech Dawida i niewykluczone, że przyszedł z lękiem. Król Dawid był człowiekiem porywczym. Wystąpienie Natana mogło być ostatnie w jego karierze. Może dlatego prorok odwołuje się do poezji. Opowiada historię. Oto pewien człowiek dopuścił się niehonorowego czynu. Miał stado owiec, ale posiłek dla swojego gościa przyrządził z jedynej owieczki biednego sąsiada. Dawid zareagował słusznym gniewem: „Dajcie mi tego człowieka!” Wtedy Natan powiedział: „Ty nim jesteś!” Dawid zrozumiał. Był to dla niego niewątpliwie trudny moment. Wielu w takich chwilach ucieka od Boga. Właściwie do nikąd. Pozostaną uciekinierami do końca. Dawid uciekł we właściwym kierunku – do Boga. I w tym trzeba go naśladować. Zmiłuj się nade mną, Boże, według łaski swojej, według wielkiej litości swojej zgładź występki moje! Obmyj mnie zupełnie z winy mojej i oczyść mnie z grzechu mego! Ja bowiem znam występki swoje i grzech mój zawsze jest przede mną. Dawid liczy na Bożą łaskawość, na to że Bóg nie ma upodobania w śmierci grzesznika. Wyraża pragnie przebaczenia. Pragnienie przebaczenia… Wiesz, o czym piszę, jeśli znasz palący płomień wyrzutów sumienia. Nie ma na świecie siły ani instytucji, która byłaby w stanie skutecznie oczyścić sumienie. Mówi się, że duży procent pacjentów szpitali psychiatrycznych to ludzie dręczeni przez poczucie winy. Nic w tym dziwnego. Ale krew Pana Jezusa oczyszcza sumienia. Skieruj się do Niego w modlitwie. On cię zupełnie obmyje z twojej winy. Dowiesz się, co to jest ulga. Spadnie z ciebie ogromny ciężar. Wróci lekki oddech, szeroki uśmiech, spokojny sen. To nie gorzkie i puste pociechy przyjaciół: „Nie martw się, będzie dobrze, zapomnisz” Gdy Bóg przebacza winy, przebaczenie jest namacalne. Czy potrzeba ci tego? Jeżeli tak, to w tej chwili uklęknij i wylej przed Nim swoją duszę. Przeciwko tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem to, co złe w oczach twoich, abyś okazał się sprawiedliwy w wyroku swoim, czysty w sądzie swoim. Oto urodziłem się w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka moja. Oto miłujesz prawdę chowaną na dnie duszy i objawiasz mi mądrość ukrytą. Wiersze te dowodzą, że Dawid przemyślał swoje postępowanie. Stanął przed Bogiem bez słowa usprawiedliwienia. Zupełnie inaczej niż Adam. Ten, pytany przez Boga, chciał pomniejszyć swoją winę: „To Ewa!” – powiedział. Dawid nie mówi: „To Batszeba”. Mówi: „To ja”. Bogu potrzebne jest twoje i moje „To ja”. Przyjdź do Boga taki, jaki jesteś. Choćby w najgorszym stanie. Choćby z tak strasznym upadkiem jak upadek Dawida. Nie pomniejszaj swojej winy. Nie tędy droga do życia. Raczej przyjrzyj się sobie dokładnie. Zobacz to, co zobaczył Dawid. W swojej modlitwie mówi: „Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem”. Nie mamy wątpliwości, że Dawid zgrzeszył przeciwko mężowi Batszeby, przeciwko samej Batszebie, przeciwko własnym żonom i przeciw porządkowi społecznemu. Ale gdzie tu miejsce dla Boga? Otóż prawdą jest, że każdy grzech człowieka jest również – i jest przede wszystkim – grzechem przeciw Bogu. Nie dość na tym. Czytamy: „Urodziłem się w przewinieniu, w grzechu poczęła mnie matka moja”. Dawid nabiera przekonania, że zło jest częścią jego natury. Nie jest ono jak pył na garniturze. Jest raczej jak podatność samego garnituru na rozdarcia. Dawid przychodzi z samym sobą do Boga i widzi, że prawdziwym problemem nie są okoliczności, powab Batszeby, ale on sam. „Panie, przebacz mi nie tylko to, co zrobiłem. Przebacz mi mnie samego. Zgrzeszyłem, bo ja jestem grzesznikiem”. Każdy z nas jest podobnym grzesznikiem. Grzech jest częścią naszej natury, jak podatność stali na rdzewienie. I nie ma tu wyjątków. Jest jednak coś, co nas zdecydowanie różni. Otóż niektórzy z nas, odkrywając własną rdzę mówią: „To Batszeba”. Inni mówią: „To ja”. Dawid dołączył do tych innych. I dlatego odkrył: „Oto miłujesz prawdę chowaną na dnie duszy i objawiasz mi mądrość zakrytą”. Czy wyjawisz Bogu chowaną na dnie duszy prawdę o sobie? Nie chodzi o to, że Bóg jej nie zna. Chodzi o to, czy ty ją sobie uświadamiasz. I chodzi o szczerość. Bóg prawdziwie przebacza tym, którzy prawdziwie wyznają. Bóg szczerze odpowiada tym, którzy szczerze pytają. Bóg dotyka najgłębszych miejsc tam, gdzie te najgłębsze miejsca się przed Nim otwierają. Pan miłuje prawdę chowaną na dnie duszy. Tam czeka na spotkanie z tobą. Czy przyjdziesz? Pokrop mnie hizopem, a będę oczyszczony; obmyj mnie, a ponad śnieg bielszy się stanę. O przebaczenie może prosić ten, kto odsłania swój grzech. Rzecz to niby oczywista, a jednak jednocześnie mądrość ukryta. Dawid odwołuje się do starotestamentowej praktyki oczyszczania. Gałązkę hizopu, podobną do naszej mięty, z prostą łodyżką i „pędzlem” na końcu, łatwo było zanurzyć i trzymającą się na niej cieczą skropić jakiś przedmiot. Dla nas Jezus Chrystus jest gałązką hizopu. Jego krew obmywa z grzechu. Ma ona tę właściwość, że wyznających swoje grzechy czyni bielszymi niż śnieg. Daj, bym usłyszał radość i wesele, niech się rozradują kości, które skruszyłeś! Zakryj oblicze swoje przed grzechami moimi i zgładź wszystkie winy moje. Grzech rodzi w człowieku złe samopoczucie, wywołuje chorobę, odbiera radość. Jednych trapią wrzody żołądka, innych nie cieszy muzyka, kwiaty nie pachną, słońce nie ma blasku, życie jest męczące, chce się spać, ale sen nie przychodzi, chce się pić, ale kieliszek nie pomaga. Człowiek się stacza na dno rozpaczy. W piersiach zaczyna dusić, chodzenie po schodach męczy, w głowie się kręci i brakuje harmonii. „Niech rozradują się kości, które skruszyłeś”. Przyjdź do Pana ze swoimi grzechami. Zamiast się męczyć, powiedz: Serce czyste stwórz we mnie, o Boże, a ducha prawego odnów we mnie! Nie odrzucaj mnie od oblicza swego i nie odbieraj mi swego Ducha świętego! Przywróć mi radość z wybawienia twego i wesprzyj mnie duchem ochoczym! Tak może się modlić tylko człowiek, który poznał głębię swego upadku. Dawid nie mówi: „Panie, przebacz mi postępek z Batszebą”. Wie bowiem, że to ani nie kobieta ani nie zdrada, ale on sam, zdrajca, jest problemem. Dawid słusznie dostrzega, że jego zły czyn jest tylko owocem tego, kim on w rzeczy samej jest. Człowiek jest zły nie dlatego, że grzeszy. Człowiek grzeszy dlatego, że jest zły. Na wszystkim, co czyni, wyciska on swoje piętno, tak jak każdy obnaża siebie samego w charakterze własnego pisma. Dawid nie przychodzi z prośbą o przebaczenie pojedynczych czynów. On, przemyślawszy swój stan, przychodzi rozprawić się z przyczyną: „Serce czyste twórz we mnie, o Boże, ducha prawego odnów we mnie”. Przyjdź prosić o to samo. Proś, by Pan stworzył w tobie czyste serce, przywrócił ci prawego ducha. Przyjdź po duchową odnowę. Przestępców będę nauczał dróg twoich, i grzesznicy nawrócą się do ciebie. Wybaw mnie od winy za krwi przelanie, Boże, Boże zbawienia mego, a język mój z radością wysławiać będzie sprawiedliwość twoją! Panie! Otwórz wargi moje, a usta moje głosić będą chwałę twoją! Dowodem autentyzmu przebaczenia jest chęć ewangelizowania. Bóg nie poszukuje akwizytorów zbawienia ani propagandzistów religijnych. On posyła tych, którzy pachną nowością życia, sami są przykładami odnowy. Radosna pieśń może pochodzić tylko z wolnej piersi. Albowiem ofiar nie żądasz, a całopalenia, choćbym ci je dał, nie zechcesz przyjąć. Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony, sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże. Autentyzm przebaczenia wyraża się też właściwym rozumieniem Boga. Praktyki religijne nie są najważniejsze. Najważniejsza jest postawa serca. Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony. Nie chodzi przy tym o tę skruchę, która jest dowodem maksymalnej pychy. Chodzi o wrażliwość serca, o wyczulenie na impulsy ze strony Boga. Taka ofiara jest Bogu miła. Zechciej w łasce swej dobrze czynić Syjonowi, odbuduj mury Jeruzalemu! Wtedy przyjmiesz prawe ofiary, ofiary ogniowe i całopalenia, wtedy ofiarują cielce na ołtarzu twoim. Dwa ostatnie wiersze modlitwy nie odnoszą się już do grzechu i przez to robią wrażenie, jakby do tej modlitwy pokutnej nie pasowały. Ale to tylko wrażenie. W rzeczy samej Dawid uczy nas tu pewnej prawdy. Otóż po szczerej modlitwie pokutnej trzeba wrócić do obowiązków życia. Dawid był królem. Jego troska o Syjon była troską głowy państwa. Król wraca do swoich codziennych obowiązków. To ważne i dla nas. Pokuta musi mieć początek. Ale musi mieć też koniec. Nie można żyć w użalaniu się nad sobą, choćby był to żal wylewany przed Bogiem. Nie można tak pokutować, aby z nas przez to w życiu pożytku nie było. Pan przebacza poważnie. A ci, którym poważnie przebaczył, powinni poważnie zająć się życiem – z Bożym błogosławieństwem. Dobrze jest płakać, ale dobrze jest też pamiętać, że przychodzi czas otarcia łez, czas na zobaczenie, że poza łzami rozciąga się jeszcze kwiecista łąka życia, że są zadania, które trzeba podjąć i wykonać. Życie człowieka, któremu Bóg przebaczył, staje się też dla społeczeństwa życiem owocnym, potrzebnym, obywatelskim i pięknym. Modlitwa Dawida uczy przechodzić przez przełomy życia. Dowodzi, że „dołki” nie są naszym ostatecznym przeznaczeniem. Uczy zaczynać od nowa. Z Bogiem. Odważnie. Uczciwie. Od tego, co pierwsze. Odpowiedzialnie.
Piotr Zaremba